wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 7

***MELANIE***

  Pies był małym owczarkiem niemieckim. Miał około 4 miesięcy. Niestety musiałam zrezygnować ze spaceru i udać się do weterynarza. Tam go obejrzeli i powiedzieli, że nie choruje na żadne choroby, ale nie był też nigdzie rejestrowany. Zaszczepili psa i powiedzieli, że został on chyba wyrzucony z domu, bo takim szczeniakiem na pewno właściciel by się od razu zainteresował, a pies nie był nawet wcześniej szczepiony, co oznaczało, że ktoś nie chciał go w domu. Powiedzieli też, że mogę go zatrzymać
  Kiedy przyjechałam do domu nie wiedziałam z początku jak na niego wołać. Wyszukałam w internecie jakieś imiona i w końcu zdecydowałam się na imię LAKI. Miałam dość duże podwórko, więc mógł tutaj biegać i wkrótce kupię jakąś budę. Na razie pies nie jest aż tak duży, więc nie będzie mieszkał na dworze. 
  Następnego dnia poszłam do parku z Lakim, żeby trochę pobiegał. Usiadłam na ławce, a w dali zobaczyłam Alice, która po chwili do mnie podbiegła. Była ze koleżanką, którą znałam wcześniej, chodziłam z nią do szkoły. Nie wiedziałam, że ona też tutaj mieszka. Nie widziałam się z nią 2 lata, bo chodziła ze mną do gimnazjum, ale kiedy się przeniosłam straciłyśmy kontakt. 
-Hej, a co to za pies? - zapytała Alice.
-Znalazłam go parę dni temu na ulicy, a weterynarz powiedział, że został najwyraźniej wyrzucony na ulicę, więc mogę go zatrzymać. Nazwałam go Laki.- oznajmiłam.
-Jest bardzo ładny. Kto mógł go wyrzucić?!
-Nie wiem. A ta dziewczyna z tobą to Lucy? - zapytałam
-Tak, pamiętasz ją? Ja dopiero ostatnio dowiedziałam się, że tu mieszka. - powiedziała
-Pamiętam, przyjaźniłam się z nią kiedyś, ale po zmianie szkoły nie kolegowałam się już z nią. 
-MMM...ja muszę lecieć, bo mama ma zadzwonić na skype za pół godziny.
-Ok, paa. Jak będziecie chciały to możecie jutro wpaść do mnie. Zadzwonię jeszcze wieczorem. - pożegnałam się.
*WIECZÓR*
Siedziałam i oglądałam telewizję, a nagle zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił mi się napis "NIALL".
-Cześć.- przywitał się
-Hej.- odpowiedziałam.
-Wybrałabyś się jutro ze mną na spacer? - zapytał
Chwilę pomyślałam i przypomniało mi się, że wstępnie umówiłam się na jutro z Alice i Lucy, ale pomyślałam, że jakoś to przełożę.
-Dobrze, więc o której? 
-Około 20?
-Mi pasuje.
-Więc jesteśmy umówieni?
-Tak, jesteśmy umówieni.- powiedziałam kończąc rozmowę.
Pooglądałam chwilę jeszcze telewizję, sprawdziłam Facebook'a i poszłam spać, zmęczona całym dniem.
  Rano umyłam się, ubrałam się w TO, a następnie wyszłam z PSEM na spacer. Była około 10 rano, a na ulicy było bardzo dużo samochodów, było ich tak dużo, że jadąc na drugi koniec miasta, jechałabym około 2.5 rodziny. Dla mnie było to dziwne, bo wcześniej nie mieszkałam w dużym mieście.
Spacerując, rozejrzałam się jeszcze bardziej po dzielnicy, a kiedy wróciłam do domu postanowiłam zrobić obiad.
................................................................
Przepraszam, ale następny rozdział dodam za około tydzień bo znów wyjeżdżam, ale może znajdę tam czas i wstawię ósmy rozdział, lecz nie obiecuję wam tego. :/ 

1 komentarz:

  1. Super! :3
    Zapraszam do mnie ;) http://you-and-i-forever-togther.blogspot.com/2014/02/rozdzia-2.html
    Zachęcam do komentowania :)

    OdpowiedzUsuń