poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 2

***OCZAMI MELANIE***

 - To już dziś! - wykrzyczałam w myślach. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. I chyba pierwszy raz od pół roku mój budzik zadzwonił o dobrej godzinie. Chwilę poleżałam w łóżku i sprawdziłam  coś w telefonie. Po 15 minutach wstałam z łóżka napiłam się ciepłej herbaty i ubrałam się w TO. Zeszłam na śniadanie i zjadłam 2 naleśniki z wczorajszego obiadu. Po jedzeniu przywitałam się z mamą, która siedziała na kanapie oglądając telewizję. Wzięła specjalnie urlop, żeby spokojnie mnie odwieść na lotnisko i się pożegnać, bardzo się cieszyłam.
-Cześć!- przywitałam mamę z uśmiechem na twarzy.
-Witaj córciu!- odwzajemniła uśmiech- przygotowana na wyjazd? 
-Na sto procent!- powiedziałam ciepło
-Musimy wyjechać trochę wcześniej, bo wiesz musisz przejść przez odprawę i tak dalej...
- Wiem, wiem...
Poszłam na górę i dopakowałam jeszcze kilka rzeczy, które używałam wczoraj wieczorem po kąpieli. 
Puściłam z mojego mp3 ulubioną piosenkę - Happily One Direction i wciąż nie wierzyłam, że będę żyła w tym samym mieście co oni! Tak rozmyślając i słuchając piosenek moich idoli zleciała 1 godzina. Zjadłam jeszcze OSTATNI obiad do najbliższego roku z rodziną. Siedziałam cicho przy stole, jakbym w ogóle nie była obecna. Mama oczywiście nawet nie zwróciła na to uwagi. Po jedzeniu popędziłam po bagaże i wpakowałam się do auta. Mama wsadziła kluczyki do stacyjki i zapytała:
-Gotowa na wielką zmianę życiową? 
-Gotowa- odpowiedziałam przybijając jej piątkę.
Po tych kilku słowach, które ze sobą wymieniłyśmy, odjechałyśmy prosto w stronę lotniska.
Byłam tak podekscytowana, że zdrapałam lakier z całego paznokcia. Na szczęście miałam go w torebce  i poprawiłam przed wyjściem z samochodu. 
Wyszłyśmy i ruszyłyśmy w stronę wejścia.
Kiedy już musiałam iść w stronę odprawy pożegnałam mamę, przy czym uroniłam jedną łzę i nie potrafię powiedzieć czy była ona łzą szczęścia czy też smutku?
Siedząc już w samolocie rozejrzałam się dookoła i włączyłam muzykę z mojego TELEFONU. Przespałam prawie całą drogę z słuchawkami w uszach i obudziłam się tuż przed lądowaniem. 
Wysiadłam, odebrałam walizki i wsiadłam do taksówki podając adres domu, w którym miałam zamieszkać. Mimo, że znałam angielski PER-FECT  to cieszyłam się, że nie daleko mnie mieszkają ciocia z wujkiem i dwiema córkami, mieszkają dosłownie kilka przecznic dalej. 
Dumając o przyszłości i o tym, po co tutaj przyjechałam zeszło pół godziny. 
Kiedy taksówkarz podjechał pod NIERUCHOMOŚĆ nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ten, w którym mam mieszkać. Wcześniej rodzice nie pokazywali mi go całościowo, ani na zdjęciach, ani na projektach. Jednym słowem ZAMUROWAŁO MNIE! Podziękowałam i zapłaciłam z napiwkiem kierowcy będąc cały czas w głębokim szoku.
Dosłownie rzuciłam się do drzwi. Włożyłam klucze, przekręciłam je, nacisnęłam je a moim oczom ukazało się piękne wnętrze.....
.........................................................................................................................
Co będzie w środku dowiecie się za 2 dni :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi drobne wpadki jeżeli chodzi o pisownię :D Komentujcie i zapraszam do czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz